Tag Archives: electronica
Zimna fala #1
Żadna zimna fala do nas na razie nie zmierza i dalej z obu kurków będzie u mnie lecieć ciepła woda, ale tak sobie pomyślałem, że zimne dźwięki na taką aurę to może być nie najgorsza propozycja. Lata ’80 nie nastrajały niektórych zbyt pozytywnie i zaowocowało to, jak wiemy, bardzo ciekawym nurtem muzyki dla ludzi wyobcowanych i nieprzystosowanych, albo za takich się mających. Reformy Żelaznej Damy mocno przegoniły klasę pracującą Zjednoczonego Królestwa i nie wszyscy się odnaleźli w zmieniającej się rzeczywistości. Bezrobocie w połączeniu ze znudzeniem wypalającym się punkiem zrodziło wyjątkowo ciekawe dziecię.
Coś mi się zdaje, że ten czasem niełatwy, ale jakże pociągający podmuch nowej/zimnej fali może być całkiem dobrym kontrapunktem do panującej aury. Nie będzie to jednak podmuch zimnej, morskiej bryzy, ale tchnienie alienacji i wrażliwości jednego z ciekawszych zjawisk w muzyce mniej lub bardziej popularnej. Stricte zimn/nowofalowe utwory poprzekładałem tu kawałkami z nieco innych klimatów, ale chłodnymi na tyle, że chyba dobrze do tego zestawienia pasują.
Nie chcę nic mówić, ale jakościowo to jeden z lepszych wpisów, jakie pojawiły się na tej stronie.
Dziś część pierwsza, jutro druga.
Joy Division – Atmosphere
Helios
Gdyby mi się chciało tak, jak mi się nie chce, to wpisy by na stronie aż furgotały, ale jest jak jest i – co tu dużo mówić – przerwa wakacyjna pełną gębą. Ale coś tam trzeba napisać, bo przecież wypada i “co ludzie powiedzą” jak tak to wszystko będzie leżeć odłogiem?
– Otóż nie ma obawy. Nic nie powiedzą (podpowiada mi ktoś do ucha).
Tymczasem wielki bóg słońca Helios doświadcza Polską ziemię swym żarem za wszelkie występki ludu tę krainę zamieszkującego. Jego niezmordowani słudzy – promienie – kąsają suchą i kruchą glebę nie znając litości i wysysają ostatnie tchnienia życia z pędów i korzeni. Asfalt zamienia się w gotującą smołę i nikt już nigdy na drugą stronę ulicy po bułkę nie przejdzie. Rzeki wyschną a na ich dnie zostanie tylko mazut w konsystencji jogurtu Bakoma oraz dyktafony, którymi kelnerzy nagrywali nieskalaną elitę tego plemienia. Sady pod Grójcem uschną, lubelski czarnoziem zamieni się w piasek, drogi i mosty ukradną Cyganie, a kościoły zamienią się w meczety (w Krakowie w maczety). Wiele innych plag jeszcze zstąpi na ziemię (tę ziemię) bo wielki Helios jest surowy i nieprzejednany. Nikt jednak nie wie, czy jest sprawiedliwy. Wszak to bóg pogański.
Four Tet – My Angel Rocks Back and Forth
Continue reading Helios
Człowiek z lasu
Jestem człowiekiem z lasu. Żyję co prawda w mieście, w mieście które bardzo lubię, ale wielka aglomeracja, to nie jest moje naturalne środowisko.
Po raz kolejny przetarłem sobie spodnie na tyłku. Ciągle przecieram sobie spodnie na tyłku. Dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że mam mało spodni. Lubię mieć mało rzeczy, zatem i mało spodni, więc zazwyczaj mam tylko trzy pary, które ciągle noszę na zmianę i ciągle piorę, co sprawia, że bardzo szybko zużywają się te efekty pracy 10-letnich bangladeskich dzieci kupowane w Reserved albo innym H&M. Mój brat ma inną teorię na temat moich notorycznie przetartych pantalonów – twierdzi, że zbyt “agresywnie siadam” i być może nie dość spokojnie siedzę na czterech literach, czym przyczyniam się do nazbyt szybkiej destrukcji tekstyliów. Chyba coś w tym jest.
Dekompozycja spodni zmusiła mnie do udania się do mieszczącego się nieopodal sklepu dziewiarskiego. Znalazłem tam nawet coś dla siebie, ale wygrzebane z kupy wyprzedażowej jeansy były o numer za duże, więc poprosiłem o sprawdzenie, czy znajdę odpowiednie gdzieś w stolicy. Dzięki zaawansowanym technologiom miła pani poinformowała mnie, że mój wymarzony rozmiar znajdę w Jankach, Złotych Tarasach, na Targówku lub w Arkadii.
Wybrałem Arkadię. Wsiadłem w metro, wysiadłem przy Dworcu Gdańskim i wyszedłem z podziemnych korytarzy na Słomińskiego na prawą stroną jezdni, patrząc w stronę Ronda Babka (nie “Zgrupowania AK Radosław” jak chce się wmówić warszawiakom). I tu pojawił się problem, bo są takie dni, że w mieście czuję się obcym przybyszem. Skala, hałas i natężenie wszystkiego stają się zupełnie nieakceptowalne, tłumy zbyt gęste, autobusy zbyt śmierdzące a asfalt zbyt czarny. Po lewej wisiały nade mną dwa monstrualne budynki mieszkalne przez deweloperów nazywane “apartamentowcami”, aby nabywców przekonać, że mieszkanie w 18-piętrowym mrówkowcu to nobilitacja i prestiż. W oddali czaiła się równie wysublimowana “Babka Tower”.
Tauron Nowa Muzyka nieźle się zapowiada
Na początek wstęp teoretyczny.
Nie jestem koncertowym typem, a już szczególnie nie jestem typem festiwalowym. Teoretycznie powinienem lubić te wszystkie Open’ery i inne duże imprezy muzyczne, ale jakoś nigdy nie byłem w stanie przekonać się do takiego sposobu obcowania z różnej maści dźwiękami. Niby można tam usłyszeć na żywo mnóstwo świetnych artystów, ale sporo dobrodziejstw związanych z koncertami i festiwalami skutecznie odstręcza mnie od tego typu imprez. Konieczność przepychania się przez różne bramki, stanie w kolejkach do WC lub Toi Toi’a, gubienie i odnajdywanie znajomych, czekanie aż jakiś denny support skończy swoje ambitne starania, przepychanie się przez tłum w miejsce, gdzie dobrze słychać i nie jest za głośno itd. itp. Cały ten koncertowy ąturaż skutecznie zabiera mi przyjemność z tego, co jest tam wszak najważniejsze, czyli słuchania muzyki. Do tego do dochodzi jeszcze kwestia stania w miejscu przez dobrą godzinę a czasem znacznie dłużej. Ja nie cierpię stać, a stać i słuchać nie cierpię jeszcze bardziej, bo zamiast słuchać, zastanawiam się gdzie bym mógł usiąść, więc wszystko staje się bez sensu. Być może mam jakąś nietypową budowę ciała i mój organizm źle przyjmuje dźwięki w pozycji wertykalnej, ale po prostu sterczenie z zadartą głową i nasłuchiwanie głosów płynących z oddali nie jest dla mnie ulubioną formą odsłuchu. Chociaż muszę przyznać, że byłem raz na wielkim koncercie, który był rewelacyjny i nic mi nie przeszkadzało – to było U2 na Służewcu podczas trasy “Pop”.
Niebocentryzm
Od dziś już nic nie będzie takie samo. Obejrzałem 2 filmiki i wnioski są dość oczywiste i niepodważalne, czyli takie że:
- żyjemy w środku pustej kuli zwanej Ziemią
- Słońce i Księżyc krążą wokół tej pustej Ziemi (Słońce ma 300 km średnicy)
- na wysokości 100 km jest tafla ze szkła
- niebo jest z żelu
- na biegunach są dziury przez które można wydostać się na zewnątrz tej pustej kuli
- Niemcy podczas II wojny światowej wypływali U-bootami na drugą stronę
- i wiele, wiele innych.
Are you tough enough? CZ.1, CZ.2
R.E.M – Man On The Moon
Continue reading Niebocentryzm
Prezent urodzinowy
Wczoraj stanąłem przed trudnym zadaniem kupna prezentu dla 3-letniej królewny lub “kurewny” jak to ona sama się czasem określa. Rola wujka to poważna sprawa więc postanowiłem stanąć na wysokości zadania i wczoraj odwiedziłem kilka sklepów z zabawkami. Dla czytelników posiadających dzieci moje spostrzeżenia mogą być oczywiste i nic niewarte, ale dla mnie są odkrywcze. Dotąd nie znałem tego rynku, ponieważ sam dzieci nie posiadam, a dzieciom moich przyjaciół i znajomych zazwyczaj kupuję książki, które sam najchętniej bym przeczytał. Przecież kiedyś im się na pewno przydadzą.
Wnioski są następujące:
1. Zabawki testuje się na dzieciach. Oto dowód:
UWAGA: W prawym górnym rogu zestaw małego lewaka (lewacka indoktrynacja jest wszędzie)
I teraz powiedzcie mi, że ten świat nie stoi na głowie. Joanna Krupa rozbiera się do rosołu dla PETA, żeby odwieść kobiety od kupowania futer, Adam Wajrak prowadzi na łamach Wyborczej zajadłe kampanie w obronie nikomu nie znanych robaczków i roślinek, firmy kosmetyczne chwalą się, że przy produkcji ich kremów i szamponów nie ucierpiał żaden króliczek, a obok nas testuje się zabawki na dzieciach i nikt się z tym nie kryje. Czy Joanna Krupa albo Michał Piróg kiedykolwiek zająknęli się o cierpieniu dzieci wykorzystywanych przy testowaniu zabawek? Cisza i spokój, zwykła zmowa milczenia, tak jak w przypadku pewnego znanego reżysera na Z., o którym wszyscy wiedzą, że lubi młodych chłopców, ale nikt się tą sprawą nie zajmie. Continue reading Prezent urodzinowy
Deputat brykietu
Nie jest to może najbardziej radosny i wiosenny zestaw na rozpoczęcie tygodnia, ale fakt że BUL dostał takiego plaskacza od elektoratu jest na tyle optymistycznym wydarzeniem, że nawet zapętlony marsz żałobny by tego nie popsuł. Jutro nasz Borat ogłosi zapewne zniesienie podatku dochodowego i wprowadzi dotacje do zakupu benzyny oraz darmowy deputat brykietu do grilowania dla każdego obywatela. Czekamy.
Każdy bul przechodzi
Człowiek by pobiegał, albo w kosza zagrał, ale ciągle czuję bul. Na szczęście bul wyraźnie przechodzi i za dwa tygodnie powinno być wszystko OK. Pamiętajmy, że z bulem trzeba walczyć na różne sposoby, m.in. przez słuchanie dubstepów i 2step’ów.
Nie pozwólcie kochani, żeby bul uprzykrzał Wam życie.
Ólafur Arnalds
Nie wiem, o co chodzi z tą Islandią, że mimo że są tak małym narodem (ok. 325 tyś. mieszkańców), to co rusz dają światu jakiegoś naprawdę ciekawego muzyka. Jak nie Bjork, to Gus Gus, jak nie Sigur Ros, to Mum i tak dalej. Może to te islandzkie krajobrazy potrafią z człowieka wyzwalać jakieś ukryte zdolności, może w ich kulturze dużo się muzykuje w domach, a może na początku XX wieku, ktoś opracował tam genialny model edukacji muzycznej, dzięki któremu ciągle ktoś ciekawy się tam pojawia. Nie mam pojęcia.
Na pewno takim “kimś ciekawym” jest Ólafur Arnalds – obecny na rynku (ale to strasznie brzmi) już ponad 10 lat multiinstrumentalista tworzący współczesną muzykę klasyczną, czasem romansujący z elektroniką. Jeśli nie znacie tego pana, to koniecznie się nim zainteresujcie. Ma facet umiejętność tworzenia naprawdę pięknych kompozycji i harmonii, nie epatuje nie wiadomo jakim instrumentarium, jest raczej skupiony i minimalistyczny w aranżacjach, ale co tam by sobie w tym swoim muzycznym kramie nie wydziergał jakoś ładnie zazwyczaj brzmi. Zresztą, co ja się będę produkował, sami posłuchajcie.