
3-pokojowe mieszkanie na Ursynowie do wynajęcia

Zawsze miałem problem z Jamesem Blake‘iem. Nie da się ukryć, że chłopak ma talent i własny styl, o który naprawdę dziś niełatwo, ale te jego pojękiwania nie pozwalały mi za często wracać do jego płyt. Okazuje się jednak, że jego ostatni album (The Colour In Anything) jest naprawdę całkiem niezły. James wciąż zawodzi, ale robi to naprawdę ze smakiem. Znajduje fajne brzmienia i potrafi utrzymać klimat. Płyta może trochę za długa, ale warto się zainteresować.
A ten kawałek jest naprawdę fajny – James Blake – Radio Silence
cały album:
Trochę wieś z tą ciszą w eterze, ale nie miałem weny, chęci i kilku innych rzeczy, więc strona leżała odłogiem. Jakiegoś huraganu wpisów bym się teraz nie spodziewał, ale jeżeli jakaś ładna nuta wpadnie mi w ucho, to nie będę jej trzymał tylko dla siebie.
Na przykład taka jak ten kawałek najlepszego japońskiego producenta hip-hopowego:
Nujabes – Voice of Autumn
Ten kawałek Gus Gus był już tu kiedyś, ale jest tak ładny i tak bardzo pasuje w ten świąteczny czas, że nie zawaham się go użyć jeszcze raz.
A przy okazji, w tych naszych dziwnych czasach, życzę Wam życia nie pozbawionego wartości – życia zupełnie niepostmodernistycznego.
Gus Gus – Believe (16B Remix)
Jak człowiek jest dzieckiem, to w pierwszy dzień wiosny idzie na wagary. Do kina, na wino z kolegami, albo, jak to niegdyś bywało, poganiać się z łysymi po Agrykoli.
Jak człowiek dorośnie, na wagary idzie do pracy.
Ursula Rucker – Spring
Continue reading
Od kilku miesięcy zbieram się, żeby zrobić “Nirgunowy top wszech czasów“. W zamierzeniu miał mieć 100 pozycji, ale do tej pory nie jestem w stanie zejść poniżej 250. Zadanie jest karkołomne, bo staram się na jednej liście zmieścić szeroko pojęte granie gitarowe i elektroniczne, a to już nie jest prosta sprawa. Gdyby zostać przy samych gitarach, to pewnie byłaby to wariacja na temat topu trójkowego (w moim przypadku z dużą reprezentacją zimnej fali i post-rocka), a tak trzeba pogodzić Beatelsów z The Prodigy i Murcofem. Typowa sytuacja z greckiej tragedii.
Selekcja chyba jeszcze trochę potrwa, ale już wiem, że bardzo wysoko będzie ten singiel The Stones Roses, bo to jest po prostu jeden z lepszych kawałków w historii rocka. Kropka.
The Stone Roses – I Wanna Be Adored
Coś mi się zdaje, że ostatnio nie było hip-hopu. To dziś będzie. Dobry całkiem. Bardzo dobry nawet.
Nas – Memory Lane
Continue reading
Po nieco górnolotnych ostatnich dwóch wpisach czas chyba zejść nieco na ziemię i wrócić bardziej do siebie. W ciało. Bo nic tak nie potrafi nas zakotwiczyć w rzeczywistym tu i teraz jak nasza, jakże donośna i uporczywa, cielesność. Ma ona swoje gorsze i lepsze strony, ale zajmijmy się dziś tymi ostatnimi, bo pierwsze i tak zawsze znajdą czas i sposób by upomnieć się o siebie.
Zatem, na dobranoc odrobina nieprzyzwoitości zamkniętej w dźwiękach i obrazach.
Na początek rosyjska elektronika:
Continue reading
Coś widzę, że muszę jednak gdzieś szybko wyjechać za miasto na prawdziwą prowincję Polski “B” a może nawet “C”. Tam, gdzie życie toczy się nie w jakieś galerii handlowej albo Biedronce, ale w zwykłym spożywczymi i tam, gdzie w maju babinki siadają przy kapliczkach rozmawiając popołudniami z Matką Boską.
Jakieś eskapistyczne tematy za mną chodzą, oglądam kino drogi, a w międzyczasie słucham dźwięków bluegrass’u i americany wiejących gdzieś na równinach midwest’u. Trochę strun, czasem smyczki, prosty głos i dużo szczerości wystarcza.
No, to w drogę…
Trampled by Turtles – Midnight on the Interstate
Continue reading