Signum temporis

fot. vignettebricks.blogspot.com
fot. vignettebricks.blogspot.com

Tak sobie myślę, że ekipa Zombie Nation w poniższym klipie i muzyce już w roku 1999 bardzo trafnie uchwyciła, gdzie człowiek wylądował  kulturowo i estetycznie po  tysiącach lat rozwoju cywilizacji. Poleciał na księżyc, złapał za ucho fale grawitacyjne i wynalazł tyle ratujących życie szczepionek, a w międzyczasie wylądował tu:

Zombie Nation – Kernkraft 400

Ckliwie walentynkowo

rozmowateleoniczna
W sumie to jestem zachowawczą konserwą i staram się nie łykać jak pelikan nowych “tradycji”, które przywiewają do nas zachodnie wiatry. Jeśli chodzi o walentynki, to  mamy wystarczająco malowniczą tradycję Nocy Kupały, żeby celebrować nasze afekty.
Ale skoro już jest okazja, to pozwolę sobie ją wykorzystać i coś w dzisiejszym kontekście zaproponować.

The The – Love Is Stronger Than Death

Continue reading Ckliwie walentynkowo

Bachelorette

serveimageOd dawna szykuję się, żeby napisać coś więcej o Bjork, którą uważam za absolutnie niezwykłe zjawisko, które mamy szczęście obserwować. Nagrała tak dużo wybitnych utworów, że można by tym obdzielić kilka naprawdę bardzo utalentowanych osób. Jest elfem, dla którego warto by zmieniać przebieg autostrad i zrobić park narodowy w miejscu, gdzie mieszka. Jeszcze nie przekroczyłem masy krytycznej i porządny wpis o Bjork pozostaje ciągle w sferze planów, ale kiedyś powstanie.

Słucham “Bachelorette” od 19 lat i ciągle mam ciarki (swoją drogą, mam też inne ciarki, kiedy orientuję się, że są utwory, których słucham od 19 lat).

Granice wyobraźni

Właśnie przeczytałem bardzo ciekawą rzecz. W czasach swojej świetności kartel z Medelin pod wodzą Pablo Escobara, wydawał $2500 (!) miesięcznie na gumki recepturki, które służyły im do robienia plików banknotów. Co równie ciekawe, w swojej księgowości ta wesoła ferajna zakładała roczne straty w przechowywanej gotówce rzędu 10%, ponieważ tyle zjadały im szczury, robaki i niszczyła woda.
Powiem szczerze, że nigdy bym nie wpadł na to, że można mieć tyle pieniędzy.

Pablo Escobar wyglądał tak:Normalnie do rany przyłóż facet.Normalnie do rany przyłóż facet.

Wątpię, czy panowie z Medelin słuchaliby takich dźwięków podszytych bitem, ale ja jak najbardziej:

Everything Everything – No Reptiles

Continue reading Granice wyobraźni

Wuj z Dusseldorfu

Angelina Jolie "Hakerzy"
Angelina Jolie “Hakerzy”

Od 10 dni jakiś – pardon – ch** z Dusseldorfu (przynajmniej tak wskazuje jego  adres IP) próbuje włamać mi się na serwer. Atak jest dość prosty, bo polega na próbie złamania hasła metodą prób i błędów. Naturalnie nasz niemiecki haker nie robi tego sam, tylko w jego imieniu specjalny skrypt,  który wiele razy na sekundę próbuje kolejnych konfiguracji liter, cyfr i znaków, żeby otworzyć cyfrową kłódkę. Hasła raczej nie złamie, bo mam bardzo silne, 128 bitowe i w ogóle enigma prawie. Nasz – dajmy na to – Hans liczy zapewne na wiele numerów kart kredytowych, dane rachunków bankowych z milionami Euro lub czyha na pikantne fotografie członków redakcji, co jestem akurat w stanie zrozumieć, bo, jak wszyscy wiedzą, redakcja Nirguny jest niezwykle atrakcyjna. Nic biedak tam by jednak nie znalazł poza tym, co można zobaczyć zwyczajnie na stronie.

Problem polega na tym,  że jego heroiczne próby generują transfer na serwerze, który to transfer kosztuje, więc jeśli zobaczycie za kilka dni białą stronę z czarnym napisem informującym, że wykorzystany został “bandwich”, to nie jest to moja wina tylko jego. Na razie próby zneutralizowania fagasa nie są skuteczne.

Wiemy już, jak zachowuje się Wuj z Dusseldorfu, rzućmy więc  okiem na Wenus z Willendorfu:

Wenus z Willendorfu
Wenus z Willendorfu

A teraz posłuchajmy czegoś, co nie ma nic wspólnego z hakowaniem, Angeliną i prehistorią.

Coś do porannej kawy albo herbaty, jeśli ktoś popija:
Long Arm – Perfect Morning

Continue reading Wuj z Dusseldorfu

Riffy

serveimage
Suchar na początek

Bardzo mało tu u mnie mocniejszego grania, ale czasem coś się jednak przytrafia. Kiedyś słuchałem mocniejszych gitar znacznie częściej. Teraz, moje uszy szukają innych przestrzeni i brzmień, ale czasem ochota na riffy przychodzi. Tak, jak dziś.

Na początek moja miłość z czasów młodości czyli Calwfinger. Katowałem ich niemiłosiernie do tego stopnia, że ich debiutancki album “Deaf, Dumb, Blind” jest chyba jedynym, który znam cały na pamięć. Swoją drogą, ci goście grali nu-metal w czasach, kiedy panowie z Linkin Park i P.O.D. robili kaka w pieluchy.

Clawfinger – Nigger

Continue reading Riffy

Siła połamanego rytmu #1

serveimageNie wiem na jakiej zasadzie to działa – na pewno jest na to jakieś naukowe wytłumaczenie –  ale połamany rytm drum’n bassu ma w sobie coś, co niesie prosto do ciała i umysłu słuchacza bardzo intensywny ładunek energii. Nie jest to spostrzeżenie tylko moje – osoby w jakimś stopniu zanurzonej w tym gatunku od nastoletniości – ale również wielu moich znajomych, którzy na co dzień z takim dźwiękami się nie spotykają. Czasem może być to nawet męczące zjawisko, bo jak człowiek przesyci się taką energią nie ruszając z miejsca, to i głowa od zawiłych rytmów może rozboleć.

Nie zmienia to wszystko jednak faktu, że kiedy odczuwam niepożądaną senność albo ogólny brak energii, to jednym z kilku skutecznych sposobów na powrót do normalności jest konsumpcja odrobiny DNB w formie łagodnej lub nieco bardziej intensywnej – zależnie od potrzeb. Poniżej pierwsza dawka tego nieocenionego remedium na apatię. We wtorek albo środę druga.

LSB – Walking Blues

Continue reading Siła połamanego rytmu #1