Był sobie las

las
fot. climateforest.org

Moja starsza siostra zna się na wielu rzeczach, a na niektórych zna się dużo lepiej ode mnie. I tak to chyba już musi być, że starsze rodzeństwo zna się na pewnych rzeczach znacznie lepiej od nas. Trzeba zaakceptować ten fakt i cieszyć się tym, że na innych lepiej znamy się my.

Całkowicie najlepiej moja siostra zna się na roślinach, o których ja nie mam większego pojęcia. Rozróżniam co prawda dąb od modrzewia, tulipana od dalii i paproć od jałowca, ale moja wiedza w tym temacie nie jest duża. Szczerze mówiąc, ja tej wiedzy do obcowania z naturą nie potrzebuję. Kiedy jestem w lesie, w górach, czy na łące, chłonę całość jako chwilę, wrażenie i nie muszę wiedzieć, co jest czym. Chciałbym, ale nie muszę. Wolę skupiać się na odczuwaniu tego, co doświadczam, niż nazywaniu tego w umyśle. Między innymi dlatego od jakiegoś czasu prawie w ogóle nie robię zdjęć, kiedy jestem gdzieś wśród zieleni. Wolę na nią po prostu patrzeć. Co prawda czasem przeglądam sobie przewodnik po ptakach i próbuję je rozpoznawać, ale nigdy mi to w głowie na dłużej nie pozostaje i jakoś akceptuję ten fakt.

Natomiast, kiedy pójdzie się z moją siostrą do ogrodu, parku, czy nie daj Boże do lasu, ona będzie w stanie nazwać wszystkie drzewa, krzewy i trawy w zasięgu wzroku okraszając to opowieściami o tym, że jedną roślinę do Polski sprowadziła królowa Bona, inną Krzyżacy, a jeszcze inną zamotany pelikan, który w XIX wieku pomylił kraje szukając w życiu miejsca dla siebie. Swego czasu odgrażała się nawet, że założy na ten temat porządnego ogrodniczo-przyrodniczego bloga, ale jak na razie goni mnie tylko za literówki na Nirgunie.

Dziś moja siostra zaprosiła mnie z bratem (zapewne mając na uwadze naszą florystyczną ignorancję) na premierę filmu pt. “Był sobie las” w reżyserii Luca Jacquet’a, którego możecie kojarzyć jako autora pięknego, oscarowego “Marszu pingwinów”. Udaliśmy się zatem do Luny, gdzie swoje stoisko rozstawione miały nawet Lasy Państwowe i gdzie dostałem jakieś bardzo ekologiczne leśne gadżety.

Film w piękny sposób pokazuje las, jako magiczny świat życia, którego złożoności i wyrafinowania zazwyczaj nie jesteśmy świadomi.

My, jako ludzie, patrzymy na przyrodę w skali czasu, jaka jest nam dana – 70-100 lat życia, które zmienia się w sposób dla nas widoczny, oczywisty i tak bardzo dojmujący. Jacquet pozwala człowiekowi żyjącemu w dygocie XXI-wiecznego miasta, nie znającemu tajników przyrody, spojrzeć na majestat i piękno świata roślin w ich perspektywie – czasem nawet kilkusetletniej.  Pokazuje też, że drzewa myślą i podróżują…. Pozwala zobaczyć złożoność i wyrafinowanie mechanizmów, pozwalających żyć tak niebywale złożonym ekosystemom, jakimi są lasy. Pozwala w końcu zobaczyć, jak gigantycznym spustoszeniem jest ich niszczenie i jak długi czas potrzebny jest do odbudowania równowagi, którą najinteligentniejsze istoty na ziemi były stanie zburzyć w ciągu kilkudziesięciu lat. Polecam.

Jako że nie jest to strona poświęcona filmom tylko muzyce, powstrzymam się z dalszą egzegezą obrazu, tylko wrzucę to, co nakazuje mi po obejrzanej projekcji zryty przez muzykę umysł.

Carbon Based Lifeforms “Photosynthesis”

Coldcut – Timber

The Cure – A Forest

Pantha Du Prince – Bohemian Forest

Lisa Gerrard – Forest Veil

Dead Can Dance – Tell Me More About The Forest

Trentemoller – The Forest

Fauna Flash – Mother Nature

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*