“Protect yourself at all times”

Fot. hdwallpaperscool.com
Fot. hdwallpaperscool.com

Wracanie z Suwalszczyzny do miasta (nawet tego, które się kocha) nigdy nie jest łatwym zajęciem. Tam drzewa  – tu beton, tam mróz  i śnieg- tu plucha, tam cisza – tu hałas, tam puszcza – tu parki… Nieważne. Ważne, że udało mi się wykąpać w przeręblu. Jestem hardkorem.

Jest badminton, ping-pong, koszykówka, golf, snooker, bieganie, strzelectwo i krokiet. Jest też piłka nożna, w której grupa mężczyzn przez 90 minut udaje, że zostali sfaulowani na polu karnym i rugby, gdzie inna grupa (tym razem prawdziwych facetów) przez 80 minut udaje, że nic im się nie stało. Generalnie jest wiele sportów. Jedne poważam mniej, inne bardziej, jedne są nie do oglądania, inne oglądam z chęcią, mimo że nie mam ochoty ich uprawiać. Sport jest też niezwykłym narzędziem do przekraczania naszych ograniczeń, szkołą charakteru, pokory, przegrywania i wygrywania. Jakby nie było, to ważna część życia dla sporej grupy mieszkańców planety Ziemia.

Ja dzielę sporty na trzy kategorie:

  1. sporty drużynowe – które na poziomie amatorskim są fajną zabawą, w której przy okazji można nauczyć się zdrowej (lub nie) rywalizacji, a na zawodowym, są cyrkiem służącym do zarabiania pieniędzy i kanalizowania  różnych, mniej lub bardziej pożądanych, emocji społecznych;
  2. sporty ucieczki – takie jak bieganie we wszelkich postaciach, kolarstwo, lotniarstwo, pływanie, wspinaczka, i (z grubsza rzecz biorąc) wszystkie sporty wydolnościowe. To sporty introwertyczne, gdzie skupiamy się na nas samych, na tym jak radzimy sobie z trudnościami, przeszkodami i ciałem, gdzie nie musimy wchodzić w bezpośredni kontakt z przeciwnikami, o ile w ogóle tacy istnieją. Znacznie ważniejsze staje się otoczenie, z którym wchodzimy w interakcję: przyroda, szlak czy droga;
  3.  i ostatnia kategoria, czyli sporty walki, które operują na na ludzkim (zwierzęcym?) atawizmie rozpinającym się między ucieczką a konfrontacją;  sporty, w których dotyka się strachu o bycie pobitym i utratę zdrowia. To specyficzna forma rywalizacji, dotykająca gnieżdżącej się podobno gdzieś wewnątrz naszego umysłu części, z którą zazwyczaj trudno wejść nam w kontakt. To swoista próba zapanowania nad “gadzim mózgiem”, który nijak nie chce, żeby ktokolwiek zakładał mu kaganiec na pysk. Jednym udaje się to bardziej, innym mniej, ale wejście w kontakt z tym gadem, to zawsze bardzo cenna lekcja, która przynosi efekty na płaszczyznach bardzo odległych od czysto fizycznej walki.

Nie bez powodu zawodnicy najlepsi w różnego rodzaju sportach walki darzeni są przez pop-kulturę wielką estymą i zainteresowaniem, mimo że często nie są w stanie sklecić kilku zdań podrzędnie złożonych. Mike Tyson został prawomocnie skazany za gwałt, a mimo to, wciąż jest podziwiany na całym świecie i firmuje w Polsce pewien napój energetyczny. Najlepszy obecnie bokser na świecie – Floyd Mayweather Jr. – pobił swoją partnerkę i nadal jest idolem gawiedzi, będąc najbogatszym sportowcem na ziemi, promowanym przez telewizje. Na naszym podwórku Andrzej Gołota i Artur Szpilka mają swoje za uszami, ale dodaje im to raczej medialnego powabu i telewizyjnej zalotności niż przeszkadza w karierze. Takie kulturowe “odpusty” spotykają niewielu poza sportem z Romanem Polańskim i Czesławem Kiszczakiem na czele. Ta moralna dyspensa, to nagroda za pokazanie, że obcowanie ze zwierzęcością i agresją może być w jakimś wymiarze okiełznane i estetyczne, że agresja jest do opanowania i mimo swej destrukcyjnej siły może mieć w sobie piękną stronę, bo że imponuje i u większkości wzbudza respekt, nie można mieć wątpliwości. Może dlatego ja też tak lubię kickboxing i boks.

Jednak podniecając się kolejnymi nokautami, warto zajrzeć głębiej w arkana sztuk walki i zobaczyć, że najlepsi, oprócz tego, że potrafili piekielnie mocno uderzyć, przede wszystkim potrafili uniknąć ciosu przeciwnika. W boksie zawodowym przed każdym pojedynkiem sędzia ringowy mówi zawodnikom sakramentalne “Protect yourself at all times”, odwołujące się do esencji sztuk walki, czyli skutecznej obrony, a nie “Hit him as hard as you can”.  Ci, którzy potrafią się bronić w niebezpiecznych momentach są czasem czarodziejami.

Poniżej znajdziecie filmik który:

  • pokazuje maestrię bokserów wiedzących, czym jest skuteczna obrona i potrafiących robić w tej kwestii cuda;
  • ma w podkładzie zajebisty hip-hopowy kawałek Animalz, bo, jakby nie było, wszytko na tej stronie służy dobrej muzyce a nie podniecaniu się sportami walki.

Indżoj.

 Animalz  – So Gangsta

Jakby ktoś chciał więcej to tu jest druga część, ale z gorszym podkładem w tle ;-)

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*