Na wstępie chciałem ogłosić istotny KOMUNIKAT:
Jako że wszystko podlega zmianom, metamorfozy dotykają także Nirgunę. Ostatnio zmieniłem język, a od dziś na stronie będą się pojawiać utwory z gatunków, które wcześniej tu nie gościły, dlatego nie zdziwcie się jeśli zobaczycie wpisy z Milesem Davisem albo Erikiem Satie. Ogólny profil pozostaje bez zmian, ale nie chcę pozbawiać Was możliwości obcowania z pięknymi dźwiękami tylko dlatego, że nie pasują do wymyślonej wcześniej szufladki.
Co roku narzekam, że ogólny poziom muzyki jest kiepski, a że w 2014 nic się w tej kwestii nie zmieniło to oszczędzę obszernych narzekań i utyskiwań, bo wystarczająco dużo tego wszystkiego mamy dookoła.
Jak dobrze wiecie nie jestem najlepszy w trzymaniu ręki na muzycznym pulsie, więc moje zestawienie jest kompletnie niereprezentatywne dla całego rynku, z pewnością pomija jakieś oczywiste oczywistości, ale jest moje, więc posiada unikalny znak jakości, który znaczy nawet więcej niż adnotacja “Poleca Radio Zet”.
W telegraficznym skrócie – w elektronice i krajach ościennych nic przesadnie ciekawego się nie wydarzyło, indie leży, a hip-hopu za mało słuchałem, żeby się wypowiadać. Żadne płyty tektoniczne nie zostały ruszone, nie odnotowano także większegoo tsunami. Na szczęście zawsze znajdzie się coś godnego uwagi i jest kilka ciekawych zeszłorocznych kawałków, które warto znać. Poniżej znajdziecie zatem moje zestawienie, które jest dość techniczne jeśli chodzi o stylistykę. Na swój sposób, jako najlepsze wrzucam kawałki w klimacie, który odsądziłem od czci i wiary w tym wpisie – ale to są te wyjątki potwierdzające regułę ;-) Nie ma tu pewnie znanych Wam hitów (z jednym wyjątkiem), jest natomiast zestaw elektronicznych brzmień dedykowanych wyjątkowo wysublimowanym koneserom. A przecież jesteście koneserami goszcząc na tej stronie, czyż nie?
(kolejność utworów przypadkowa)
Jack J – Something (On My Mind)
Ten kawałek brzmi tak, jakby Jack J nasłuchał się elektronicznego evergreena “Deep Burnt” Pepe Bradocka i powiedział sobie w myślach “Hmm. Zrobię coś podobnego, co też stanie się klasyczne”. No i być może mu się udało.
Daniël Jacques – End Of My World
Nie bardzo wiem jak to uzasadnić. Po prostu nakręca to ponadprzeciętnie tym wokalem i rytmem.
Caribou – Can’t Do Without You
Co by nie mówić o Caribou, to jednak ciągle trzyma poziom, a w tych czasach jednorazowych wystrzałów i singli to nie jest częsta rzecz. Na każdej płycie ma coś fajnego, a na zeszłorocznej to jest najlepsze.
Traumprinz – All The Things
Prawdziwie germańskie brzmienie. Zawsze się znajdzie jakiś Niemiec, który da mocny beat na 4/4, doda kilka sampli i wyjdzie mu z tego coś zajebistego. Tym razem był to Traumprinz.
Ten Walls – Walking With Elephants
Za dęciaki. No i za video.
Ghostpoet – Dial Tones
Za głos Lucy Rose i przypomnienie klimatu z najlepszych kawałków Tricky’ego.
Floating Points – Nuits Sonores
Za klimat starego dobrego techno, do którego tańczyło się w klubach jeszcze w latach ’90.
Flying Lotus – Puppet Talk (Space Gang Remix)
Za to że w 3 minutach połączone są różne klimaty i razem tworzące naprawdę świetną całość, którą chce się często słuchać.
Session Victim – Stick Together|
Za retro house’owy, fajny, taneczny styl, zupełnie różny od tego, co się teraz seryjnie produkuje na kilogramy.
London Grammar – Hey Now
Bo ta piosenka pokazuje, że jak ma się głos taki jak Hannah Reid, to można śpiewać w kółko “Hey now” i ciągle być na poziomie, który dla innych jest nieosiągalny.
Call Super – Acephale II
Mam słabość do surowych, lekko industrialnych brzmień, a ten kawałek jest naprawdę świetny jeśli chodzi o ten deseń.
Elbow – New York Morning
Piękna piosenka. Chyba jedyna gitarowa, która naprawdę mnie urzekła w zeszłym roku.
Kiesza – Hideaway
Hmm, wiem, że to był powerplay w Eska TV … ale nic nie poradzę, że naprawdę cholernie mi się to podoba.