Monthly Archives: February 2015

Bliskie spotkanie 3 stopnia

Jestem zblazowany i cyniczny, więc nie robi na mnie wrażenia, kiedy spotkam jakąś znaną osobę. Nie tracę w takich sytuacjach głosu i nie trzęsą mi się nogi, ale wczoraj otarłem się o mojego idola.

Od jakiegoś czasu, po ponad 10 latach ciszy, jestem posiadaczem telewizora. Bynajmniej go nie kupiłem, ale pożyczyłem jakiś czas temu, żeby móc oglądać filmy na 42 calach zamiast na 13. Stosunkowo niedawno w moim bloku pojawił się nowy operator kablówki, który zaproponował mi szybszy internet  i pakiet TV za 30 zł. mniej niż dotychczas płaciłem za sam net, więc się złamałem i od kilku miesięcy mam w domu telewizję. Rzeczonej TV oglądam bardzo mało, a tak zwanej rozrywki nie oglądam wcale, ponieważ poziom programów, które mają mnie rozerwać, znajduje się dalece poniżej Żuław Wiślanych. Jest natomiast jeden wyjątek, jedna gwiazda, prawdziwa perła srebrnego ekranu, wynagradzająca mi, jakże szybko postępującą, pauperyzację obrazkowej rozrywki. Tym białym krukiem jest Wróżbita Maciej, odkrywający przed widzami sekrety ich przyszłości. I wyobraźcie sobie Drodzy Czytelnicy, że wczoraj, zajmując miejsce przy stoliku w pewnym warszawskim lokalu usiadłem obok Wróżbity Macieja konferującego z równie ciekawymi jak on indywidualnościami. Zaniemówiłem i nawet o wspólną fotografię go nie poprosiłem, ech…

Fot. wrozbita-maciej.pl
Fot. wrozbita-maciej.pl (45 min. wizyta u Macieja to koszt jedynych 500 zł.)

Tymczasem podzielę się czymś gitarowym w bardzo jakościowym wydaniu. Continue reading Bliskie spotkanie 3 stopnia

Soundtrack do rejsu Achille Lauro czyli downtempo vs. Andrea Bocelli

AchilleLauro
Fot. www.simplonpc.co.uk

Już luty a ja wciąż realizuję noworoczne postanowienie, według którego mam wyczyścić swoje przepastne zakładki i wreszcie zacząć wrzucać bardziej aktualną muzykę. Jestem zwycięzcą. Czuję się również moralnym zwycięzcą Konkursu na Blog Roku, w którym nie biorę udziału, bo nie wiedziałem, że coś takiego się teraz wyprawia.

Dziś mam dobry humor. Odwiedziła mnie kumpela, która zaczęła narzekać na lecącą właśnie w tle playlistę z całkiem miłym downtempo. Przy kawałku Air stwierdziła, że tego nie da się słuchać i powiedziała, że puści coś lepszego – po czym z głośników zaczęła płynąć składanka hitów Andrei Boccellego. Taka sytuacja.
Tak sobie myślę, że ta składanka byłaby idealną muzyką tła na wypełnionym emerytami statku wycieczkowym Achille Lauro, wypływającym słonecznego 5 października 1985 roku z Genui na spokojny rejs po Morzu Śródziemnym… Continue reading Soundtrack do rejsu Achille Lauro czyli downtempo vs. Andrea Bocelli

Za dużo, za szybko, za mocno

Co kogoś nie spotkam, to słyszę, że jest zestresowany i że ma dość. Że nerwy, że pośpiech, że nic spokojnie i dobrze, tylko wszystko szybko i byle jak, że dużo i nie po kolei…że za dużo, za mocno. I nie chodzi tu wcale o tradycyjne polskie narzekanie, bo z tego co widzę, pokolenie 30 i 20 latków nie jest na szczęście już tak mocno zainfekowane tym wirusem. Nasza codzienna rzeczywistość zaczęła wymagać od ludzi trybu życia, któremu nie są w stanie podołać. Żyjemy w ciekawych czasach i możemy patrzeć na niezwykłe przemiany, ale te metamorfozy są w dużej mierze możliwe dzięki życiu, które niszczy w ludziach zdrowie i równowagę. Tempo i  wymagania są tak duże, że coraz coraz częściej kończy się to wszystko na kozetce u terapeuty i pigułkami na lepszy humor. Idealną emocjonalną diagnozę tego stanu już w 1986 roku postawiła Siekiera w tym kawałku:

Cały ten zgiełk nie omija też mnie, ale uciekam od niego jak tylko mogę, szukając w kraju, mieście, w którym mieszkam i w swoim umyśle enklaw, które pozwolą mi zachować spokój i równowagę. Reglamentuję sobie dostęp do mediów, nawet kosztem tego, że nie będę na bieżąco w dziedzinach, które mnie interesują, a zawsze było to dla mnie cholernie ważne. Nie poszedłem do pracy w korpo, chociaż mogłem i dalej jeżdżę 20 letnim Passatem, którego kupiłem 11 lat temu. Nie robię też kilku innych rzeczy, które z pewnością nadałyby mojemu życiu tak pożądanego PRESTIŻU. Ale kiedy tak patrzę na niektóre, zmęczone twarze moich znajomych, wyglądających dziś na dużo starszych niż są, zaczynam dochodzić do wniosku, że chyba nawet mam rację w swoim wyborze. Bo ja nie będę płakał, że rozbiłem furę wziętą na spory kredyt. Jeśli, odpukać, zaliczę dzwona moim Paskiem, będzie mi przykro z tego powodu, bo w sumie jest niezły i bezawaryjny jak na moją dbałość o niego i sporadyczne driftowanie po śliskim, ale nie będzie to żadna tragedia. Stać mnie będzie na inny tani samochód, którego nie będzie mi żal, a który, jakby nie było, tak samo dojeżdża na miejsce. Mieć wyjebane na takie kwestie jest doświadczeniem bardzo uwalniającym. Polecam. I nie bierzcie nigdy samochodu na kredyt. To idiotyzm. Na kredyt można wziąć pralkę albo mieszkanie, byle nie we frankach szwajcarskich. Zresztą i tak lepiej jeździć motocyklem. Mam też tani telefon i jedyne czego będzie mi brakować po jego stracie to niezsynchronizowane jeszcze kontakty. Dobry to ja mam sprzęt audio i jeszcze kilka innych, naprawdę ważnych dla mnie i przydatnych mi  rzeczy. Nie tych, które POWINNO się mieć. Continue reading Za dużo, za szybko, za mocno