Muzyczne dekonstrukcje #3

serveimage
Myślę, że przyszła już pora na pozbycie się kolejnych złudzeń jeśli chodzi o geniusz i kreatywność pewnych wykonawców. Dziś pora na Seattle, a dokładnie naszą kochaną Nirvanę. Owszem, nosiłem koszule w kratę i wyciągnięty sweter, ale  w pewnym wieku trzeba spojrzeć prawdzie w oczy bez względu na wszelkie sentymenty.

Co gorliwi uważni fani Cobaina i spółki na pewno wiedzą, że panowie w zespole dość swobodnie podchodzili do kwestii inspiracji muzycznych. Stąd wiele riffów i motywów z utworów Nirvany, które dobrze znamy i którymi emocjonowaliśmy się wtedy albo i rajcujemy się dziś, do złudzenia przypomina te, które inni nagrali w czasie kiedy trio ze Seattle uczyło się jeszcze chodzić. Takich kwiatków mają w repertuarze sporo, więc będzie materiał na kolejne wpisy.

Nie inaczej jest z moim kochanym “Come As You Are”,

którego główny motyw – jakby to powiedzieć – nieco przypomina świetne “Eighties” Killing Joke z 1985 roku. Zresztą sami posłuchajcie:

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*