Biorąc pod uwagę ogólnie funkcjonujące etykiety i szuflady, moje poglądy społeczno-polityczne są dość trudne do sklasyfikowania. W pewnych kwestiach jestem konserwatywny w innych bardzo liberalny zatem niewykluczone, że moją wizją świata dość skonfundowani byliby prenumerujący zarówno Gazetę Polską jak i Krytykę Polityczną. Jednak w tym wszystkim mój lebenswelt zawsze dość mocno zakorzeniony był w szeroko pojętym szacunku do tradycji i niechęci do bezwiednego przyjmowania tego, co płynnie do nas z zewnątrz. Tak to już po prostu jest. Dlatego nigdy nie przepadałem za dość często pojawiającą się pozą narzekania, że wszystko co polskie jest do dupy, a Polska to najgorsze z możliwych dno, z którego trzeba wyplenić ciemnogród i zacofanie, przyjmując bez zastrzeżeń pakiet, jaki zaproponował nam po 1989 zachód. Są jednak takie chwile, kiedy nawet matki mamy dość i nie ma się już sił na przyznawanie sobie w duchu, że pierze nas paskiem po tyłku z miłości. I dziś właśnie mam taki dzień.
Jak wiemy – sport to zdrowie, zgodnie z tą niepodważalną prawdą od grudnia bujam się z kontuzją, która, jak się okazuje, wymaga interwencji chirurgicznej. Ortopeda, do którego poszedłem, powiedział, że chętnie mnie poskłada, ale całą praktykę wykonuje już tylko komercyjnie i zapłacić będę musiał za zabieg jak za zboże. Jako że nie posiadam obecnie w skarpecie takiej kwoty, podziękowałem mu za diagnozę i powiedziałem, że zgłoszę się, jak tylko sprzedam nerkę. Pożegnaliśmy się miło, ostatni raz spojrzałem na nieskazitelnie czyste wnętrze dizajnersko urządzonej prywatnej kliniki i poszedłem szukać szczęścia gdzieś indziej. Udało mi się znaleźć kontakt do innego, dobrego specjalisty, który robi takie zabiegi w ramach NFZ i zapisałem się na wizytę. Pan doktor powiedział, że pokroić i zszyć mnie może i prywatnie i państwowo. Prywatnie, podobnie jak kolega, za kilo złota, a państwowo za darmo, czyli za pieniądze moje i Was wszystkich.
Problem w tym, że termin zabiegu będę miał wyznaczony na za 2 lata (UPDATE: ostatecznie termin wyznaczono na maj 2018 :-) ponieważ NFZ na tego typu usługi daje bardzo małe kwoty.
W lutym wyczytałem gdzieś, że od marca można będzie dobrowolnie zgłaszać się na szkolenia wojskowe, żeby w razie czego wiedzieć co i jak i móc się przydać, kiedy będzie taka potrzeba. Całkiem rozsądna rzecz w obecnych czasach, biorąc pod uwagę, że nie mamy poboru. Postanowiłem się zgłosić, jak tylko się wykuruję. Teraz, po wizytach u lekarzy, już wiem, że się nie zgłoszę, nawet jak doprowadzę się do porządku.
Jeżeli, moja Ojczyzno, stać Cię na dziesiątki kilometrów ekranów wygłuszających autostrady wśród pól, portal dla bezdomnych za 50 mln., siedzibę ZUS za 200 mln., budowę kadłuba okrętu wojennego, który nigdy nie powstanie za 400 mln, międzynarodowy port lotniczy w Radomiu za pół miliarda i inne równie ważne wydatki, a nie stać Cię na mój – dość prosty – zabieg, i dziesiątki tysięcy innych, które pozwalają ludziom normalnie żyć, to wiedz, że być może nie będę Cię bronił. Bo niewykluczone, że jak przyjdzie czas, kiedy doczekam się na moją kolejkę do operacji, to mnie już tu nie będzie.
Nigdy tej piosenki nie lubiłem, ale dziś mi się spodobała.